poniedziałek, 4 lipca 2016

THROUGH THE BARRICADES - I - CZARA OGNIA


Uwaga na przydługie zdania ;).




- Odpowie mi... może pan Malfoy? - Zaproponował zmęczony profesor Slughorn.
Mimo pasji brak mu było zapału, szczególnie w ostatnich latach, przez co uczniowie musieli włożyć więcej wysiłku w lekcje eliksirów. Szczególnie ostatnie klasy, których uczniowie ukończyli już dwadzieścia lat.

Profesor spojrzał wyczekująco na blondyna, wpatrzonego w okno niewidzącym wzrokiem.
- Panie Malfoy! - Zawołał Slughorn, widząc, że Draco nie reaguje.
- Proszę? - Blondyn ocknął się i przetoczył zdezorientowanym spojrzeniem po klasie, ostatecznie wbijając je w nieco rozbawionego profesora.
- Pytałem jakie składniki potrzebne są do uwarzenia eliksiru spokoju. - Slughorn powtórzył swoje pytanie z dużą dozą cierpliwości. Co jak co ale był w stanie zrozumieć roztargnienie tego chłopca.
Draco szybko rozejrzał się po blacie swojej ławki w poszukiwaniu podręcznika. Nie było go. Jak mógł zapomnieć podręcznika do eliksirów?
- N-nie wiem - odparł w końcu cicho, zupełnie nie wierząc w to co mówi.
Jak do tego doszło? Jak mógł się tak upokorzyć? Przed Ślizgonami i Gryfonami. Przede wszystkim przed Gryfonami! Już widział te szydercze spojrzenia i słyszał złośliwe chichoty, które prześladować go będą na korytarzu.
- Panie Potter, niech pan siądzie obok pana Malfoy'a i podzielcie się książką - zakomenderował Slughorn. - I możesz, przy okazji, odpowiedzieć na moje pytanie - dodał, uśmiechając się lekko do bruneta.
Harry bez zbędnego marudzenia zabrał swoje rzeczy i usiadł w ławce z Draco, wywołując ciche poruszenie wśród przyjaciół. Według niego sprzeczanie się nie miało najmniejszego sensu. Nie byli już ani dziećmi ani wrogami na śmierć i życie. Nie przepadali za sobą ale to już nie miało znaczenia dla żadnego z nich.
- Kamień księżycowy i syrop z ciemnika czarnego - odpowiedział Harry, otwierając książkę na odpowiedniej stronie i podsuwając ją Malfoy'owi pod nos. Draco wyglądał wyjątkowo... nieswojo. Harry powiedziałby, że nawet marnie i po prostu źle.
- To może teraz pan Malfoy? Coś łatwiejszego. Jakich składników potrzebujemy do uwarzenia eliksiru wielosokowego? - Profesor uśmiechnął się zachęcająco. Nie chciał zrazić do siebie Malfoy'a, wiedział, jak każdy, że ostatni okres był dla niego wyjątkowo trudny.
Draco, po raz kolejny, obdarzył Slughorna zdezorientowanym spojrzeniem. Harry, widząc to, podsunął książkę jeszcze bliżej blondyna, przewrócił jedną stroną i dyskretnie wskazał palcem na spis składników.
- Muchy siatkoskrzydłe, pijawki, ślaz, rdest ptasi, sproszkowany róg Dwurożca, skórka Boomslanga i odrobina tego kogoś w kogo chcemy się zamienić - przeczytał cicho Malfoy, nawet nie upewniając się czy Potter go nie wkręca.
- A co może być tą odrobiną kogoś w kogo chcemy się zamienić, panie Malfoy? - Slughorn kontynuował swoją prywatną misję przywracania Draco na ziemię.
Na to pytanie Harry sięgnął, brudnymi od atramentu palcami, do swojej krótkiej grzywki i przesunął nimi pomiędzy rozwichrzonymi czarnymi kosmykami. Blondyn przez chwilę, jak urzeczony, śledził mięsiste palce bawiące się włosami, po czym wrócił spojrzeniem do czekającego na odpowiedź profesora.
- Włos - odparł w końcu przez zaciśnięte gardło.
- Bardzo dobrze panie Malfoy. - Slughorn klasnął uradowany w ręce i kontynuował wykład, który Draco zupełnie nie obchodził.
- Dzięki Potter - szepnął cicho, starając się aby Harry tego nie usłyszał. Mimo starań brunet uśmiechnął się lekko, postanawiając się nie odzywać skoro tego życzył sobie Draco.

***

- Widziałam jak pomagałeś Malfoy'owi na eliksirach - szepnęła Hermiona, siadając na obiedzie obok Harry'ego.
Brunet spojrzał zaskoczony na przyjaciółkę, a ta uśmiechnęła się wesoło.
- I... co w związku z tym? - Zapytał niepewnie Potter, dźgając widelcem pieczone udko kurczaka.
- Zupełnie nic. Po prostu miło z Twojej strony, zważając na to co was łączy... a właściwie co was... nie łączy - wyjaśniła i pogłaskała przyjaciela po ramieniu. Nie zważając na jego skonsternowaną minę nalała sobie kawy i pomachała radośnie do zbliżającego się Rona.
- Chyba, że coś się zmieniło? - Zapytała nagle, nie spoglądając na Pottera.
Harry odwrócił się gwałtownie w jej stronę, o mało nie przewracając swojej filiżanki. Coś się zmieniło? Co niby miało się zmienić? Nie znosił, tego, że Hermiona wiedziała co się święci jeszcze zanim zdążył coś przeskrobać. Przyjaciółka jednak nie zwróciła uwagi na jego szamotaninę, wdając się w niezobowiązującą pogawędkę z Ginny.

***

- Drodzy uczniowie Hogwartu! - W wielkiej sali, zanim na stołach wylądował wieczorny posiłek, rozległ się ochrypły głos profesor McGonagall. - Mam zaszczyt ogłosić iż Ministerstwo Magii zdecydowało się na zorganizowanie kolejnego Turnieju Trójmagicznego - oznajmiła ciężkim głosem.
Dzięki odbijającym się w jej okularach płomieniom uczniowie nie zauważyli, że przewróciła przy tym oczami. Jej zdaniem ten cały turniej był najgorszym pomysłem w dziejach magicznych turniejów. Ginęli w nim uczniowie. Co z tego, że pełnoletni? Nie pochwalała tego tak bardzo jak tylko potrafiła. Minister mógł odpuścić sobie całą tą szopkę, tym bardziej, że niektórzy wciąż nie pogodzili się ze śmiercią Diggory'ego. Lecz, według rządzących, był to świetny pomysł na polepszenie atmosfery, to całe... zatracenie się w przyjacielskiej rywalizacji. Minerwa obawiała się jednak, że bliżej temu do rozdrapywania ran i posypywania ich solą.
- Jednakże, z powodu przykrych wydarzeń, które miejsce miały podczas ostatniego turnieju, reguły mają zostać zaostrzone... jeszcze bardziej, a ochrona ma zostać wzmocniona. Myślę, że po zdarzeniach jakie zapewnił nam ostatni turniej dobrze przemyślicie swoją decyzję zanim wrzucicie swoje nazwisko do Czary Ognia. - Głos dyrektorki był tak bezosobowy jak tylko się dało. - Oczywiście w turnieju brać udział mogą tylko uczniowie, którzy skończyli już 17 lat i mam nadzieję, że obejdzie się bez wyjątków. - Dodała, zawieszając spojrzenie na bladym Potterze, wpatrującym się w nią pytającym wzrokiem.
- Na zgłoszenia macie tydzień - oznajmiła, schodząc z mównicy, aby bez zbędnych ceregieli odsłonić czarę. Zmęczonym spojrzeniem ogarnęła niepewne miny swoich uczniów. Jak bardzo chciała im tego oszczędzić wiedziała tylko ona sama.
- A teraz powitajmy naszych gości, których pewnie już wszyscy znacie. Uczennice Beauxbatons z Francji oraz Madame Maxime!
Drzwi wielkiej sali otworzyły się z hukiem przed odzianymi na niebiesko dziewczynami, które tanecznym krokiem zaprezentowały się zachwyconym uczniom i nieco mniej zachwyconym uczennicom Hogwartu. Zaraz za nimi powolnym krokiem podążała Madame Maxime, pół olbrzymka i żona Hagrida.
- Uczniowie Durmstrangu ze Szwecji i ich nowy dyrektor Wiktor Krum!
Przez otwarte drzwi wtoczył się tłum mężczyzn w futrach i szkarłatnych płaszczach, na którego czele dumnie kroczył Wiktor. Ten orszak zdecydowanie bardziej zadowolił płeć piękną, mimo tego, że mrużyły oczy i podskakiwały lekko za każdym razem kiedy z lasek uczniów Durmstrangu trzaskały iskry.
- Już do niego nie piszesz prawda? - Ron nachylił się do Hermiony, nie odrywając jednak spojrzenia od dyrektora szwedzkiej szkoły.
- Ron! - Wykrzyknęła oburzona dziewczyna, nadymając policzki.
- No wiesz... to byłoby dziwne gdybyś flirtowała z dyrektorem. - Weasley zaśmiał się głupkowato, puszczając przysłuchującemu się im Harry'emu oczko. Jego radość nie trwała jednak długo, ponieważ Harmiona jedynie zdzieliła go po głowie, starając się unikać patrzenia na dostojną postać Kruma.
- Zamierzasz wziąć w tym udział? - Zapytała, zwracając się do Harry'ego. Z jej spojrzenia biła przytłaczająca troska.
- Nie wiem. Wydaje mi się, że nie - odpowiedział brunet, wpatrując się z zamyśleniem w blat stołu. - Wolałbym nie - dodał nieobecnym głosem.
Oczami wyobraźni Harry co noc widział ten przeklęty cmentarz w Little Hangleton, zielony błysk zaklęcia, wiotkie ciało i martwe spojrzenie Cedrika.
- Harry... ale jeśli nie ty to Hogwart na pewno przegra - stwierdził siedzący nieopodal Seamus. Jego błękitne spojrzenie pełne nadziei wbijało rozgrzane szpilki w głowę Pottera.
- A ja, przepraszam, jestem jakimś asem Hogwartu? - Zapytał Harry. Nie mogąc znieść wejrzenia przyjaciela, znów wlepił oczy w stół, z zainteresowaniem podziwiając fakturę ciemnego drewna.
- No niby nie... ale wszyscy wiemy, że jesteś dobry - odpowiedział Finnigan, kładąc ciepłą rękę na ramieniu bruneta. - Najlepszy - dodał ciszej, uśmiechając się szeroko.
- Nie wiem Seamus - mruknął Harry, wciskając palec w grzankę leżącą na jego talerzu. - To nie tak, że czara musi mnie wybrać - dodał, wyrywając ze środka kawałek spieczonego chleba. Przez chwilę obserwował poszarpane krawędzie, po czym wepchnął go do buzi, od razu sięgając po filiżankę herbaty. Nie był głodny.
- Tym bardziej nie zaszkodzi jeśli wrzucisz swoje nazwisko, nie? - Do rozmowy włączył się Ron, pochylając głowę, aby spojrzeć przyjacielowi w oczy. - Teraz wszystko będzie dobrze - dodał pocieszająco, łapiąc z Harrym kontakt wzrokowy.
- Ron, dobrze wiesz, że ja mam takiego pecha, że zawsze się coś... spierdoli - burknął Potter, uśmiechając się do swojej filiżanki. Seamus i Dean zaśmiali się cicho z jego słów. - Pamiętasz jak McGonagall zapytała nas dlaczego kiedy dzieje się coś złego to zawsze my tam jesteśmy? - Dodał pogodnie. Lubił to wspomnienie, mimo że z niczym miłym się nie wiązało. Miał wrażenie, że to pytanie było kwintesencją jego istnienia.
Ron przytaknął energicznie głową, szczerząc się szeroko.
- Pamiętam, więc żeby tradycji stało się zadość, Potter... - Ron nie dokończył tylko zaśmiał się głośno wraz z Seamusem.
Harry prychnął na to tylko i z uśmiechem pokręcił głową.
- Też mi tradycja - westchnął cicho, po czym uniósł spojrzenie znad stołu, kierując je wprost na zamyślonego Malfoy'a.
Draco patrzył przed siebie, marszcząc delikatnie brwi, a szczupłym, długim palcem wodził po krawędzi filiżanki, mrugając w równych odstępach czasu.
Harry był świadom własnej głupoty. Tego nie można nie być świadomym. Po prostu musiał nauczyć się ignorować to, że zachowuje się inaczej niż reszta zrównoważonego społeczeństwa. Czasami próbował. Starał się nie pakować w sam środek burzy z napisem "odwaga" na czole i zaciętością w oczach. Naprawdę próbował. Jednak jego zdrowy rozsądek już kilka lat temu wyszedł na spacer i po prostu zaginął. To nie tak, że Harry nie starał się go szukać. Szukał... czasem. Jednak na szukaniu zazwyczaj się kończyło, bo jego silna wola jedynie podrygiwała w przedśmiertnych konwulsjach, podtrzymywana przy życiu wyimaginowanym respiratorem, nie biorąc czynnego udziału w życiu Harry'ego. Mógł tylko siadać w swojej wyobraźni przy jej łóżku, chwytać za niematerialną rękę i z nadzieją czekać na to, że może kiedyś wrócą jej siły. Mógł też siadać w oknie swojej głowy i wpatrywać się w nieistniejący horyzont, licząc na to, że na tle zachodzącego słońca zobaczy fantazyjne uosobienie zdrowego rozsądku, który wróci do niego niczym syn marnotrawny. A on, a jakże, przywita go z otwartymi ramionami, każe nakarmić i napoić, a potem już nie pozwoli mu odejść. Obawiał się jednak, że jeśli kiedyś coś takiego się stanie, choćby tylko na niby, to będzie to zwykłą fantasmagorią, ponieważ jego głupie serce w duecie z jeszcze głupszym uporem zawsze pchało go w sam środek cuchnącego bagna. Tak było i tym razem.
Kiedy przed kolacją siadał, dokładnie naprzeciwko miejsca, w którym zawsze siedział Draco bardzo wyraźnie czuł odór grzęzawiska, w które lada chwila wejdzie. W zasadzie to chyba stał już nad jego brzegiem, mrużąc oczy przed smrodliwymi wyziewami. Dlaczego to zrobił? Pewnie powinien znać odpowiedź. Jednak sam przed sobą miał ochotę tupnąć, wystawić język i skwitować to dziecinnym "bo tak", koniecznie prychając przy tym z oburzeniem. Czy mógł samemu sobie powiedzieć "ty nic nie rozumiesz"? Czy to nie byłoby bezsensowne? Dlaczego więc odczuwał potrzebę obserwowania Malfoy'a co najmniej jak odchodząca od zmysłów matka? Mógł tylko zgadywać, że jego niedorzeczny altruizm i absurdalna troska o każdą żywą istotę postanowiły zawiązać zdradliwy pakt przeciw jego mocno nadszarpniętej logice. W każdym razie takie zachowanie podpowiadała mu jego niedorzecznie mocno rozwinięta intuicja, której serce słuchało wbrew woli słabego rozumu.
Kiedy ich zamyślone spojrzenia spotkały się nieoczekiwanie, a kąciki warg nieśmiało uniosły się ku górze, Harry poczuł jak do trampek wlewa mu się wyimaginowane cuchnące błoto, bo właśnie z uśmiechem na twarzy wlazł w to wielkie śmierdzące bagno.

***

Harry od kilkudziesięciu minut stał przed linią wieku, otaczającą Czarę Ognia, miętosząc w ręce niechlujny kawałek pergaminu z zapisanym na nim swoim nazwiskiem. Nie był pewien tego co robi. Jak zawsze z resztą. Przywykł już do tego uczucia niedowierzania i niepewności, kiedy spod nóg  nagle osuwa mu się grunt. Czuł wtedy jakby wszystkie jego narządy wewnętrzne znajdowały się w próżni, co skutkowało odczuwaniem niekomfortowej lekkości wewnątrz ciała i jeszcze gorszym uciskiem gdzieś między żołądkiem a płucami. Właśnie tak czuł się też teraz. Czy zwyczajnie uległ namowom rówieśników? Nie sądził. Mimo nieumiejętności zdroworozsądkowego myślenia był indywidualistą i kierował się swoimi niedojrzałymi emocjami, które krążyły na trasie między jego bolącą głową a wyrywnym sercem zupełnie nieuporządkowane. Może była to jakaś podświadoma potrzeba jego wewnętrznego męczennika? Niech tak będzie.
Westchnął cicho i zrobił krok do przodu, stając za linią wieku.
- Potter. - Usłyszał znajomy beznamiętny głos, a zimna szczupła ręka spoczęła na jego ramieniu.
Serce Harry'ego  przyspieszyło swój bieg, a tętnica szyjna pulsowała tak mocno, że aż ją czuł.
- Zrób to. - Dotarło do niego, gdzieś między ogłuszającym szumem krwi, a dudnieniem serca.
Spojrzał w bok, prosto w niewiarygodnie jasne oczy Malfoy'a. W nikłym niebieskawym świetle wydawały mu się być takie... wodniste.
Zacisnął pergamin w pięści, ogarniając wzrokiem całą bladą twarz Dracona. Wąskie usta zdobił krzywy uśmiech, który dla Harry'ego znaczy tyle co nie wiadomo co, a pod mokrymi oczyma wdzięczyły się fiołkowe sińce, które bardziej świadczyły o niewyspaniu niż o tym, że ktoś w końcu obił Malfoy'owi mordę za bycie sobą.
Harry zmrużył oczy i zrobił jeszcze jeden krok do przodu, czując jak cuchnące błoto chlupoce mu w butach. Nie oderwał wzroku od dziwnie mistycznej twarzy Draco i ignorując przejaw zdrowego rozsądku, którego postać chyba jednak majaczyła mu gdzieś na horyzoncie wyobraźni, wyciągnął rękę i, czując ogarniające jego serce podejrzane ciepło, wrzucił swój sfatygowany kawałek pergaminu do niebieskiego ognia.
- Dzięki - mruknął zachrypniętym głosem, oddając krzywy nie-wiadomo-co znaczący uśmiech.
Dopiero kiedy chłodna dłoń Malfoy'a zniknęła z jego ramienia, dotarły do niego ciche oklaski przyjaciół, roznoszące się echem po niemałej sali. Jeszcze raz zmierzył Draco zdezorientowanym spojrzeniem, otrzymując w zamian takie samo, tyle tylko, że w kolorze błękitnego srebra. Pewnie dalej wpatrywałby się w blondyna jak pomyleniec, gdyby w jego towarzystwie nie pojawiła się Parkinson, szepcząca coś zapalczywie.
- Dasz radę Harry! - Usłyszał głos Seamusa, więc oderwał spojrzenie od dwójki Ślizgonów, wbijając je w zamian w grupkę swoich przyjaciół.
Ron wpatrywał się w niego z niedowierzaniem, Hermiona utkwiła swoje orzechowe tęczówki w chudej sylwetce Draco, a Dean spoglądał niepewnie to na Ginny, to na jej starszego brata, mrucząc coś pod nosem.
Harry uśmiechnął się słabo, czując jak jego organy opuszczają próżnię, wywołując tym samym złowróżbne mdłości.

10 komentarzy:

  1. Witaj, witaj,
    cieszy mnie bardzo, że tutaj pojawiają się teksty Twoich opowiadań, chwilowo nie mam możliwości (częściowe problemy zdrowotne), aby przeczytać (tak, tak ponownie chcę przeczytać), zwłaszcza, że opowiadanie „Kusa...” jest już w nowej wersji...
    niestety nie wiem kiedy uda mi się (jeszcze mam remont), ale myślę, ze uda mi się już pod koniec sierpnia albo wrzesień coś więcej skrobnąć...
    Dużo weny życzę Tobie i chęci...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz :).
      Cieszę się, że jeszcze raz chcesz przeczytać opowiadanie KnN. Osobiście mam wrażenie, że to trochę takie odgrzewanie kotletów ale czuję, że muszę opublikować Kusa w lepszym stanie niż za pierwszym podejściem ^^. Tak samo z TtB. Spojrzenie po dobrych 4-5 latach na te same opowiadania daje dużo do myślenia.
      Niestety chwilowo nastała u mnie era bez internetu, więc mam przymusową przerwę od publikacji. Na telefonie cholernie trudno się to robi :/. Jednak wena nie odeszła, a nowe rozdziały się piszą i czekają na publikację :).
      Jeszcze raz dziękuję za komentarz. Życzę Ci powrotu do zdrowia i powodzenia w remoncie.
      Pozdrawiam serdecznie i do poczytania ;).

      Usuń
  2. Witam,
    cieszę się, cieszę się, chce mi się czytać więcej Twoich opowiadań, jak na razie nadal się borykam z problemami, ale powoli zaczynam wszystko powoli nadrabiać, więc jak przedłuży się trochę moja nieobecność to się nie martw... byłam, jestem i będę...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    ok, ok w końcu przeczytałam, brak czasu jest okropny... mam nadzieję, że będziesz kontynuować te opowiadania... bardzo na to liczę...
    no i co kolejny turniej trójmagiczny będzie... czy znów zostanie wybrany Harry? pewnie tak... Draco taki zamyślony i to Harry mu pomógł...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    to ja ;] to ja ;] przychodzę z pytaniem co się dzieje? Bardzo tęsknię za Twoją twórczością, chociaż proszę odezwij się, że żyjesz....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka,
    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku...
    weny, pomysłów życzę...
    i ja wciąż to liczę na kontynuację opowiadań, bardzo za nimi tęsknię...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej,w najśmielszych marzeniach nie przypuszczałam nawet, że ktoś tu jeszcze zagląda. Ja sama wracam tu od czasu do czasu trochę fantazjując, że wrócę jeszcze do tych opowiadań. Cały czas niedokończone historie są gdzieś z tyłu mojej głowy. W moim życiu bardzo dużo się zmieniło ale zaczynam tęsknić za pisaniem. Kto wie? Może uda mi się tu jeszcze wrócić. Mam taką nadzieję.
      Ogromnie dziękuję Ci za pamięć no i... bardzo spóźnione wszystkiego dobrego w Nowym Roku.
      Pozdrawiam serdecznie i ściskam mocno

      Usuń
  6. Hejeczka,
    o ja moje przeoczenie, nie wpadłam w tym roku tutaj z życzeniami (ale wiele się działo w moim życiu i tych dobry h i złych rzeczy), a tu niebawem koniec roku... więc wszystko dobrego... no i liczę, że to fantazjowanie zamieni się na rozdziały...
    a mi pozostaje w tym wypadku jedynie czekać, mieć nadzieję, i zaglądać tuaj częściej ;)
    weny, chęci, czasu i pomysłów życzę...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    o czasie tym razem :) wszystkiego dobrego w Nowym Roku, i realizacji planów, pomysłów, fantazji...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    ja wciąż czekam na Twoje historie :> bardzo tęsknię za nimi... od czasu do czasu ponownie wracam do tego co jest...
    wszystkiego dobrego w Nowym Roku
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń